Zastanawialiście się kiedyś skąd wziął się miód? Wiadomo – od pszczół. Ale jaka jest historia tego słodkiego przysmaku, od kiedy nasi przodkowie go jedzą, kim był on dla naszych pra-pradziadów. Jeżeli tak to zapraszamy do lektury – oto nasza historia miodu na przestrzeni wieków.
Miód. Słodkie, złote, lepkie wspomnienie z dzieciństwa, które chyba zna każdy z nas, bo przecież każdemu z nas ono towarzyszyło. Czy to na kromce chleba, w ulubionym babcinym cieście, czy w przygodach naszego ukochanego Kubusia Puchatka. Miód znają wszyscy, i ciężko byłoby wyobrazić sobie świat bez niego. Ba, według Einsteina i wszystkich obecnych ekologów i badaczy, bez pszczół, (czyli też bez miodu), ludzkości pozostanie, co najwyżej kilka lat życia. Skąd, więc ten złocisty wytwór natury, wziął się na naszych stołach? Co takiego zalęgło się w głowie naszych przodków, że postanowili sprawdzić, co znajduje się w ulach, pełnych zabójczych w tamtych czasach pszczół? Skąd w ogóle wiedzieli że znajdą tam cokolwiek poza niebezpieczeństwem i bolesnymi użądleniami, zazdrosnych o swój bezcenny skarb zwierząt? Tego chyba nigdy się nie dowiemy, aczkolwiek możemy podejrzewać. Wiemy, kiedy mniej więcej się to zaczęło i jak to wyglądało. Powiedzmy, że zaczęło się to bardzo dawno temu, za górami, za lasami, w dość odległej krainie, zwanej Hiszpanią…
Historia miodu - prehistoria
Mniej więcej 8 tysięcy lat temu, pewien młodzieniec wędrując po Iberyjskich wzgórzach wraz ze swoim małym, plemiennym stadkiem owiec, przysnął pod zacienionym drzewem. Obudziła go gałązka, którą zupełnie przypadkiem i niechcący zrzucił na niego niewielki, bury ptaszek, którego później, na pamiątkę tego wielkiego zdarzenia, nazwano miodowodem dużym. Młodzieniec poirytował się, że ptak przerwał jego słodki sen o pięknej, ciemnowłosej córce szamana i jej krągłych, przystrojonych w zwierzęcą skórę biodrach. Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu piskającego ptaszka, lecz nigdzie nie mógł go wypatrzeć. Słyszał go jednak wręcz nadto. Darło się to ptaszysko jakby je z piór obdzierali. Zły na siebie i na duchy przodków, które zesłały na niego tego krzykacza odszedł oburzonym krokiem od drzewa, gdy nagle głośno piskający brązowy ptaszek podleciał wprost przed jego twarz. Krążył wokół chłopca, podlatywał to do niego, to do drzewa, jakby chciał mu coś pokazać. Młodzieniec z trwogą pomyślał, że być może ptak ten to nowe wcielenie jego niedawno zmarłego brata? Nie wolno lekceważyć znaków od duchów, pomyślał, i wrócił do drzewa, tym razem dokładnie mu się przyglądając. Po drugiej jego stronie, znajdowała się dziupla, przy której harcował i śpiewał ptak. Znajdował się w niej pszczeli ul. Młodzieniec przeraził się. Użądlenia pszczoły były bardzo bolesne, i nie raz już widział jak potrafiły zabijać niemowlęta i starszych. Mimo to, ptak, czy może raczej duch zaklęty w ciele ptaka, bardzo chciał, by chłopiec coś z tym ulem zrobił. Młodzieniec stał tak przed brzęczącym rojem pszczół i świergolącym w niebogłosy ptakiem rozmyślając. Duchów trzeba słuchać, to pewne. A może, jeśli przyniosę do wioski złoty pszczeli plaster, zostanę w końcu uznany za prawdziwego mężczyznę? Tak, z pewnością tak będzie! Córka szamana będzie podziwiać to, że specjalnie dla niej włożyłem dłoń do zabójczego gniazda pszczół! Muszę to dla niej zrobić!
Nie myśląc wiele więcej, okutał się jak mógł każdym skrawkiem ubrania, jakie miał na sobie, narzucił na ramiona kozią skórę służącą mu nocą za legowisko, podniósł z ziemi duży patyk, i zaczął wyłamywać z dziupli plastry wosku, ku wyraźnej uciesze brązowego ptaszka. Pszczoły zaczęły latać wokół jak szalone, a młodzieniec zaczął odczuwać na swojej skórze pierwsze użądlenia. Szybko jednak z ula wypadł duży, złocisty, miękki plaster, cały złożony z kanciastych otworów. Nie myśląc wiele więcej, nasz bohater nadział plaster na patyk, i biegnąc, co sił w nogach wrócił do swojej wioski, obolały, lecz tryumfujący, ze złocistym skarbem pszczół zwisającym na końcu patyka. Dopiero wtedy zauważył, że coś z niego skapywało… Czyżby pszczeli jad? Nie, zdecydowanie zbyt gęste. Postanowił zaryzykować, nabrał na palec kroplę złocistego płynu, włożył ją do ust… I już wiedział, że córka szamana musi być jego.
Jak już mówiliśmy, nie wiemy jak się to zaczęło. Ale mogło się to zacząć właśnie w taki sposób. Pierwsze ślady miodu w historii ludzkości widzimy na mezolitycznym malowidle, znalezionym w hiszpańskich jaskiniach Arana, w Walencji. Datuje się je na mniej więcej 8 tysięcy lat wstecz. Przedstawia dwóch myśliwych, zbierających miód i plastry wosku z dzikiego gniazda pszczół. Widzimy, że używają wiader, a także drabin i lin, by dostać się do pszczelego ula. Bardzo prawdopodobne, że wiedzieli gdzie go szukać, przez wspomnianego wcześniej ptaszka, obecnie zamieszkującego Afrykę. Miodowody żywią się pszczołami i ich larwami, a także pszczelim woskiem. Ptaki te mają wyjątkowo grubą skórę, dzięki czemu ukąszenia owadów nie są dla nich uciążliwe. Same jednak nie umieją dostać się do larw, które skrywają się w głębi ula. Dlatego też w swoisty sposób proszą o to zwierzęta, które lubią miód. W bardzo hałaśliwy sposób dają o sobie znać, a kiedy już zostaną zauważone, prowadzą człowieka, czy borsuka, do ula. Kiedy zwierzę, lub człowiek, rozbija ul by dostać się do miodu, ptak spokojnie czeka na swoją kolej, gdy ul zostanie otwarty, a smakowite larwy znajdą się w zasięgu jego dzioba.
Gruzja - to tam narodziło się pszczelarstwo?
Pierwsze fizyczne ślady miodu zebranego przez człowieka, znaleziono w Gruzji. Są to urny pogrzebowe pochodzące sprzed prawie sześciu tysięcy lat, znalezione w prehistorycznym grobie, zawierające skrystalizowany miód, do dziś całkowicie jadalny. Jak bowiem wszyscy wiecie, miód jest niezwykle długowieczny. Jest to też pierwsza oznaka tego, jak ważny miód był dla ludzkości. W podróż w zaświaty, dawano zmarłym tylko to, co najlepsze. Największe skarby i największe przyjemności, jakich zmarły doświadczał za życia. Możemy z pewnością twierdzić, że od momentu odnalezienia miodu, traktowany był on, jako złoty dar Bogów. Starożytni Egipcjanie piekli ogromne ilości miodowych ciast. Na hieroglifach znalezionych w Świątyni Słońca w Kairze, datowanych na 2400 rok p.n.e, widzimy, że już wtedy hodowali pszczoły w ulach. Motyw pszczoły jest bardzo popularny w starożytnym piśmie obrazkowym, bardzo często pojawiał się w otoczeniu przedstawień monarchów. Symbolizowała lojalność i oddanie. Jednakże w starożytnym Egipcie, miód nie służył jedynie, jako słodki dodatek do jedzenia. Był to też składnik mikstur balsamujących i lekarstwo, ale przede wszystkim, dar dla Bogów. Towarzyszył on ludziom od narodzin aż do śmierci. Nie zastanawialiście się kiedyś skąd wzięło się określenie „miesiąc miodowy”? Otóż od zarania dziejów wierzono, że miód daje siłę i witalność, (co poniekąd jest prawdą), tak więc młode pary, zaraz po ślubie starały się jeść miód często i regularnie, tak by począć zdrowe i silne dzieci. No i mieć do tego poczynania siłę. Miód jest też obecny na najstarszych znanych nam zabytkach starożytnego pisma, datowanych na 2100 rok p.n.e takich jak Prawa Hetyckie oraz święte księgi z Indii i Egiptu. Ma też oczywiście swoje miejsce w Biblii.
Miód czyli słodka ambrozja greków
Miód był też niezwykle ważny w Grecji. Niezwykle często przemyka się przez greckie mity, między innymi mówi się, że Amor, przed wysłaniem swojej strzały w żądnego miłości młodzieńca, maczał ją w miodzie, tak, aby miłość, którą ześle, była słodka. Sam Arystoteles mówił też, „choć miłość jest jak pszczoła, która żądli, to przecież jakże wiele daje ona miodu. Używali go, jako daru dla Bogów, i do gotowania, głownie jednak traktowali miód, jako lekarstwo. Ale też i jako truciznę. Nazywany był miodem szaleńców, bo powodował zmiany osobowości i najróżniejsze dziwnie zachowania. Uzyskiwany był z uli, w których pszczoły zbierały pyłki z kwiatów różanecznika. Tak, więc, jeśli gdzieś usłyszycie o nowości pod tytułem, „miód różanecznikowy”, lepiej pozostańcie przy zwykłym, polskim, nowosądeckim miodzie lipowym marki Huzar. A jak już mowa o Polsce… To koniecznie musicie przeczytać drugą część „Historii Miodu”.
Komentarze